W ostatnich miesiącach miały miejsce dwa moim zdaniem bardzo ciekawe wydarzenia, które jednak przeszły bez dużego rozgłosu, choć być może zasługiwały na więcej uwagi. Rzecz dotyczy amerykańskich obligacji, które pojawiają się w dziwnych okolicznościach tam, gdzie raczej niewiele osób spodziewałoby się, że mogą się znajdować. Nie chodzi bowiem o papiery, które mógł nabyć zwykły obywatel, ale o takie, które przeznaczone były głównie dla państw chcących lokować rezerwy w dolarach i tym samym finansować dług publiczny USA. Zaporowy dla zwykłych inwestorów jest również nominał reprezentowany przez te instrumenty finansowe, papiery o których mowa opiewały na 0,5 oraz 1 miliard dolarów.
- Na początku czerwca włoska policja zatrzymała w pobliżu granicy ze Szwajcarią dwóch Japończyków, którzy przemycali ukryte w walizce amerykańskie obligacje o wartości bagatela 134 miliardów dolarów. Żeby uświadomić sobie jak wielka to kwota, starczy powiedzieć, że łączny majątek trzech najbogatszych ludzi na świecie według raportu Forbesa z 2009 roku wynosił około 117 miliardów, a więc był mniej warty niż zawartość tajemniczej teczki.
- Podobny przypadek miał miejsce pod koniec września, tym razem zatrzymano dwóch Filipińczyków, którzy przewozili ze sobą papiery opiewające na kwotę 116 miliardów dolarów. Zdarzenie również miało miejsce we Włoszech.
W obu przypadkach sprawą przemytu zajęły się oczywiście amerykańskie służby specjalne, które wzięły na siebie sprawę zbadania autentyczności skonfiskowanych obligacji. Po dłuższym czasie okazało się, że są one fałszywe, w zasadzie można się było spodziewać takiego rozwoju sytuacji… a raczej takiego komunikatu. W związku z całą sprawą rodzi się wiele pytań.
- Kto i po co miałby fałszować papiery, które są tak bardzo niepłynne, bo niby kto odkupiłby od nas takie instrumenty, skoro byłoby na to stać tylko kilku najbogatszych ludzi na świecie i to gdyby sprzedali wszystko co posiadają i połączyli swoje majątki. Prawdopodobnie niewiele mniej zachodu wymagałaby produkcja np. banknotów o nominale 500 euro, i mimo, że taką sumę trudno byłoby wtedy upchnąć na dnie walizki, to jednak znacznie łatwiej byłoby ją wydać.
- Skąd te obligacje pochodziły i dokąd zmierzały? Najprawdopodobniej ich celem była Szwajcaria, to wydaje się dosyć oczywiste, ponieważ jest ona jednym z centrów finansowych świata nie znajdującym się w Stanach Zjednoczonych ani żadnym innym kraju anglosaskim, co więcej znane ze swojej tajemnicy bankowej (choć ta jest tam coraz słabsza). Tylko, że komu papiery takie można by tam sprzedać? Bankom? Innym instytucjom finansowym? Miliarderom? Innym państwom? Nie wydaje mi się aby byli oni zainteresowani fałszywymi obligacjami wyjmowanymi z walizki przez Azjatów.
- Zastanawiający jest również brak rozgłosu wokół sprawy. Można to oczywiście tłumaczyć dobrem śledztwa, ale informacji mogłoby być nieco więcej, zwłaszcza, że chodzi o sprawy kluczowe dla funkcjonowania światowego systemu finansowego.
Zastanówmy się jednak nad alternatywnym scenariuszem, nie tak znowu nieprawdopodobnym. W sytuacji znacznego zwiększenia wydatków publicznych w USA, nad walutą tego kraju wisi widmo znacznego spadku jej wartości, czyli inflacji. Wiele państw na świecie znaczną część (często większość) swoich rezerw walutowych trzyma właśnie w dolarach, dokładnie w takich obligacjach, jakich dotyczą zatrzymania we Włoszech.
Co byśmy zrobili wiedząc, że posiadamy oszczędności w walucie, która w najbliższym czasie znacznie straci na wartości? Oczywiście zamienilibyśmy je na inne, pewniejsze pieniądze lub inne bezpieczne lokaty kapitału. Dlaczego takich racjonalnych działań miałyby nie podejmować rządy państw? Oczywiście najlepiej byłoby to zrobić w tajemnicy, tak by swoimi ruchami nie spowodować paniki, a tym samym nagłego zwiększenia podaży „parzącego” towaru, bo przez to nasze oszczędności stopniałyby jeszcze szybciej. Czyli taktyka cichego przewożenia przez granicę takich papierów wydaje się jak najbardziej przemyślana.
Także oficjalna reakcja na zaistniałą sytuację wydaje się najkorzystniejsza z możliwych z perspektywy rządu USA. Gdyby przyznali, że obligacje były prawdziwe, to mogłoby to wywołać wspomnianą wcześniej panikę i gwałtowny spadek wartości dolara. Poza tym, Waszyngton nie miałby czym finansować swojego długu publicznego, bo już nikt nie chciałby mu pożyczać pieniędzy, co prawdopodobnie jeszcze bardziej pogłębiłoby kryzys tej waluty.
Zachowanie rynku również może sugerować, że takie rzeczy mają miejsce, wielu analityków wieszczy znaczny wzrost inflacji w Stanach, coraz większa ilość inwestorów od dolara się odwraca, czego świadectwem są szybujące ceny złota. Także państwa, zwłaszcza azjatyckie (przypominamy, że Włosi aresztowali Japończyków i Filipińczyków) zwiększają udział kruszców w swoich rezerwach. Kto wie, może właśnie na nie miały być wymienione przewożone papiery.
Cała sytuacja nasuwa mi skojarzenia z Zimbabwe, krajem w Afryce, który w ostatnich latach znany jest z niezwykle wysokiej inflacji. W skutek gwałtownego spadku wartości pieniądza zaczęto wprowadzać w nim nowe banknoty, w 2008 roku prasa informowała, że drukuje się już tam papiery o nominale 500 milionów dolarów zimbabweńskich, suma wydaje się zawrotna, ale można było za nią wtedy nabyć dwa bochenki chleba. Ciekawe jest to, że azjatyccy turyści również podróżują z walizkami, w których znajduję się „banknoty” o nominale 500 milionów, a nawet jednego miliarda dolarów… tyle, że amerykańskich!
Czy powinniśmy z tego wyciągnąć jakiś wniosek? W zasadzie mamy dwie porady. Z pewnością dobrze zastanowić się, czy nie byłoby lepiej wymienić posiadanych oszczędności na coś innego niż przysłowiowe „zielone”. Jeśli natomiast zamierzamy w najbliższym czasie wziąć na dłuższy czas kredyt, to właśnie dolar wydaje się walutą, w której raty będzie się kiedyś spłacało najprzyjemniej.
One thought on “Tajemnica amerykańskich obligacji”